Hmmm, w sumie chyba nie ma takiego zakazu. Wszystkie osoby mogą przebywać w laboratorium, tak sądzę. Mniejsza, co mi szkodzi w pokazaniu mu małego kawałka, albo nawet całego, jeśli by się coś działo, wiedziałby gdzie się udać. Wziąłem głębszy wdech, pocierając przy tym delikatnie skronie, które pulsowały niezmiernie. Praca przywódcy, spoczywając na moich barkach była czasem nie do zniesienia, ale musiałem zrobić wszystko, co w mojej mocy aby każdy ocalały, który tutaj trafi przetrwał i miał chociaż trochę "luksusu" Co prawda nie mamy niczego wspaniałego, ale najważniejsze jest to, żeby było ciepło, bezpiecznie, miło.
- Umm Maxwell?- usłyszałem ponownie.
- Tak?- spytałem, budząc się z mojego "transu" - Wybacz mi, zamyśliłem się. Wracając do tematu, to nie widzę żadnego problemu, abyś udał się tam ze mną. W końcu mieszkańcy powinni znać miejsce w którym przesiadują, czyż nie? - odchyliłem się na krześle.
- No ma to sens- skinął- Poznanie terenu, na którym się obecnie przesiaduje, podnosi trochę na duchu, oraz dodaje więcej poczucia bezpieczeństwa.
- Dokładnie- pokiwałem głową, sięgając po zupę- Nasza baza nie jest interesująca ani skomplikowana, po prostu jest duża. To też ma swój urok, napastnicy boją się na nią najechać- zacząłem się zajadać.
- W sumie kto by próbował z większym od siebie- wzruszył ramionami- Sama podjęta decyzja przynosi już klęskę i porażkę.
- Zależy. Czasem wróg może Cię zaskoczyć najróżniejszymi sztuczkami, połowa z nich by Ci nawet do głowy nie przyszła, a co dopiero myśl, że mógł to zrobić twój bliski znajomy, albo ktoś z rodziny- mruknąłem, kończąc ostatnią łyżkę.
- Rozumiem- odpowiedział Earl łapiąc za swój talerz.
Podniosłem się, zabierając również swój. Oboje poszliśmy w kierunku okienka, w którym były przyjmowane brudne talerze. Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że ten system w ogóle wypali. Mimo małej ilości pożywienia i innych rzeczy służących do przetrwania, udało się nam wybudować coś na miano zamku? Domu? Sam nie wiem, nie znam osobiście tych wszystkich przebywających tu ludzi, jednak jestem szczęśliwy. Dałem im możliwość schronienia się w zamian za niewielką pracę, każdy tutaj odgrywa swoją rolę. Można w sumie nas porównać do mrówek.. Chociaż.. Nie, to trochę zły przykład, w świecie zwierząt królowa tam praktycznie nic nie robi, znosi tylko jajka, a robotnice muszą się nią zajmować. Tutaj jest inaczej, każdy sobie pomaga.
Po kolejnym krótkim namyśle postanowiłem udać się z moim nowym towarzyszem do laboratorium, tak jak mu obiecałem.
- Tylko się nie zgub, bo będę Cię musiał potem szukać i co ja wtedy zrobię - spojrzałem na niego, zakładając ręce za głowę.
- A czy przypadkiem, nie mówiłeś kilka minut temu, że to miejsce nie jest trudne do opanowania? Jest po prostu duże.
- Hah- zaśmiałem się- Fakt, masz mnie. Chciałem, żeby zabrzmiało trochę dramatycznie no! Swoją drogą, można napisać powieść o tym wszystkim, co się aktualnie na świecie dzieje, nie sądzisz?
- Wątpię, że znalazły by się takie osoby, co miałby ochotę wrócić pamięcią do tych strasznych wydarzeń, co praktycznie wprowadziły dla nas warunki nie do wytrzymania.
- No trochę w tym racji jest, ale tak to byśmy się nie poznali, być może było to nam wszystko pisane- wzruszyłem ramionami, wchodząc do windy razem z chłopakiem.
- A więc.. - powiedziałem, kiedy byliśmy na odpowiednim piętrze
Szybko podeszliśmy do drzwi, w których to wstukałem odpowiedni pin. Zaraz otworzyły się one, ukazując nam tym samym swoje wnętrze. Grupa naukowców pracująca tutaj dzień i noc, oczywiście ze zmianami i przerwami.
- Witaj Maxwellu- usłyszałem głos Hanny.
- Witaj Hanna, jak tam mija dzionek?- uśmiechnąłem się.
- A bardzo dobrze- odwzajemniła gest, podając mi papiery z uśmiechem- Proszę tu są najnowsze wyniki- podała mi je, dalej się uśmiechając- Starałam się je dopracować, jak najbardziej.
- Dziękuje, to dla mnie bardzo ważne- wziąłem je pod pachę- A tak na marginesie, Hanna, to Earl. Earl, to Hanna.
- Hej- odpowiedziała krótko, na co młodzieniec skinął głową.
- Chce mu dzisiaj pokazać laboratorium, prosił mnie o to. Jak coś będziemy gdzieś w pobliżu- Wzruszyłem lekko ramionami, biorąc Earla ze sobą na rozeznanie.
Pokazałem mu wszystko, od komputerów po wyniki i zdjęcia satelitarne. Byłem trochę dumny, z tego wszystkiego,ale wolałem się nie przyznać. Może kiedy indziej. Pod dobrej pół godzinie wyszedłem z moim towarzyszem na zewnątrz.
- No.. teraz wiesz prawie wszystko, jeszcze trochę i będziesz na bieżąco.
- Dobrze wiedzieć- skinął lekko, kiedy to ja ujrzałem czerwoną strugę cieknącą z jego nosa.
- Czekaj- zatrzymałem go, łapiąc delikatnie dłoń.
- O-Oh.. znowu mi się polało- mruknął cicho.
- Poczekaj wytrzemy- skinąłem, wyciągając materiałową chusteczkę z wnętrza kieszeni bluzy- Jeszcze nie używana, ale trzymana na podobne okazje- uniosłem dłoń do jego nosa, chcąc zatrzymać "Przeciek"
< Earl ? :3 >
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz