Chłopak był w kiepskim stanie, głupek się nie przygotował.. Teraz ma tego skutki, jest chory, ranny i pewnie wykończony. Kiedy się tak o mnie oparł, objąłem go żeby przypadkiem się nie wywrócił. Wtedy to wywiązało się moje kazanie na temat jego wybryku.
- Rozumiem, że miałeś dobre intencje ale nikt nie ma prawa opuszczać schronu bez mojej wiedzy.. w dodatku złamałeś kody zabezpieczeń i naraziłeś nas jak i siebie na niebezpieczeństwo, dlatego.. - Tylko to zdołałem z siebie wyrzucić.. Bo.. Chłopak najnormalniej w świecie mnie pocałował.
Wmurowało mnie, a ciało lekko sparaliżowało. Po chwili odsunął się, zwieszając głowę.
- Przepraszam, nie wiem co robie - burknął
Trochę to trwało, zanim doszedłem do siebie. Wziąłem głębszy oddech, aby szybko rozejrzeć się po pokoju. Potrzebował odpoczynku i to teraz. Lekarze wiedzą, co robić w takich sytuacjach, od tego przecież są.
- Powinieneś teraz poleżeć tutaj kilka dni, ewentualnie możesz iść do swojego pokoju, przydziele Ci tam medyka- włożyłem ręce do kieszeni- Sam zdecydujesz, powiem personelowi, że jeśli chcesz się kurować w swoim zaciszu, to mają z tobą kogoś wysłać. Ja tym czasem idę pozałatwiać sprawy.
Pożegnałem chłopaka skinięciem i lekkim gestem dłoni. Wyszedłem na korytarz, tam prosto do swojego pokoju, gdzie usiadłem na krześle. Głowa mnie rozbolała od tego szybkiego myślenia, a jeszcze tyle do zrobienia. Jednak będę musiał wszystko odłożyć na później. Najważniejszy był teraz kod, musiałem go zmienić i zabezpieczyć jeszcze bardziej. A to oznacza kilka nieprzespanych nocek, co mogą źle wpłynąć na moje zdrowie. Ta.. Jestem dupnym przywódcą, który nawet nie umie zapewnić bezpieczeństwa tym, co mu zaufali. Westchnąłem ciężko, unosząc się na równe nogi. Opadłem na łóżko, było ono moim portalem do innego świata. Musiałem to wszystko przespać.
Obudziłem się. Nie wiem czy był dzień czy noc, nie obchodziło mnie to za bardzo. Wstałem leniwie, przebierając się w czyste ciuchy. Ruszyłem sobie powolnym krokiem na piętro, gdzie był hol. Chciałem się przyjrzeć temu wszystkiemu z bliska, musiałem ustalić to ze strażnikami. Jednak teraz kod był najważniejszy, musiałem go zmienić. Udałem się do sterowni, gdzie zasiadłem przed komputerem. Nie wiem ile tam przebywałem, wiem że cholernie długo. Praktycznie nie chciałem wstać od zabezpieczeń i całego systemu.
"Co ty możesz wiedzieć o przetrwaniu co? Siedzisz tylko na dupie i udajesz, że coś robisz, a tak na prawdę gapisz się w czyjąś pracę i rozkazujesz na prawo i lewo. Jaki z ciebie przywódca? Może i masz plany ale nic po za tym! Do cholery, rób coś!"- słowa Earla tkwiły mi dalej w głowie.
Nie mogłem się przez to trochę skupić, a co jeśli miał on rację? Może powinienem oddać to komuś, kto będzie lepszy? Pewnie gdyby usłyszał moją historie wziąłby mnie za rozpuszczonego bahora z wielkiego, bogatego domu. Eh.. Co ja robie ze swoim życiem. Nie wiem. Westchnąłem, wracając przed komputer i tone papierów. Żegnaj spanie, witaj praco. Jak nic posiedzę tu z dwa dni.
< Earl>?
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz