- Ehh, nie musisz za nic przepraszać, nie jestem na ciebie zły.. nic się nie stało, jesteś usprawiedliwiony - powiedział. Słysząc to mogłem jedynie podziękować w duchu, co też zrobiłem i odsunąłem się od niego, nie chcąc nadwyrężać jego cierpliwości co do mojego dotyku. Z resztą, dziwnie było trzymać go w ramionach teraz, kiedy byłem pewien, że przekreśliłem szansę na bliższy kontakt. Wróciłem na krzesło i sięgnąłem po plik spiętych kartek, podając mu je na poduszkę.
- Kiedy spałeś, udało mi się zrobić przekaźnik.. napisałem wszystko w raporcie, jak prosiła Hanna - wstałem i nachyliłem się nad nim, dotykając jego czoła. Było ciepłe, ale nie gorące. Z uśmiechem wyprostowałem się i ruszyłem w stronę drzwi, ale zamiast od razu wyjść, odwróciłem się na sekundę. - Wyglądasz o wiele lepiej niż wcześniej, więc nie będę cię już obserwował. Tylko proszę, odpocznij sobie jeszcze, zanim wrócisz do roboty. I.. weź prysznic.
Rzuciłem ostatnie zdanie kąśliwie, zamykając drzwi za sobą i oparłem się o nie, przecierając twarz. Nie byłem już na widoku, więc mogłem opuścić wartę i pozwolić sobie na ukazanie emocji. Z lekkimi rumieńcami ruszyłem przed siebie wolnym krokiem.. kiedy spał, jeszcze zanim zabrałem się za raport, pozwoliłem sobie usiąść na jego łóżku. Nie wiem co mną kierowało, może ciekawość, a może głupota. Z bliska jego twarz wydawała się taka spokojna, bez żadnego grymasu. Czy to właśnie to nazywają szczenięcą miłością? Zakochaniem od pierwszego wejrzenia? Być może. Nieco zmęczony postanowiłem zrobić sobie chwilę przerwy od wszystkiego i zwyczajnie wybrałem się do jedynego pomieszczenia, w którym znajdzie się mase książek. Były głównie naukowe, ale i to mnie interesowało. Wybrałem jedną i wracając do pokoju, począłem czytać..
Z Maxem spotkałem się dopiero dwa dni później, kiedy oboje wróciliśmy do porządku dziennego. Ja, siedząc głównie i ucząc się, albo pomagając informatykom, on; dyrygując i robiąc wszystko, byleby się nie nudzić. Wciąż obawiałem się o jego zdrowie, dlatego gdy zauważyłem, że za długo siedzi w raportach, wybrałem się do jego ,,biura" i zapukałem.
- Proszę - usłyszałem zezwolenie. Powoli uchyliłem drzwi i wsunąłem się do środka, podchodząc do krzesła. Usiadłem na nim i spojrzałem na twarz Maxwell'a, badając jej wyraz. - Coś się stało?
- Nie, nie - burknąłem. - chyba czas na obiad, co? Nic nie jadłeś jeszcze.
Zerknął na mnie, ale zaraz wrócił wzrokiem na papiery. Zamrugałem i zmarszczyłem lekko brwi, hamując prychnięcie.
- Nie jestem głodny.
- Jak zawsze - westchnąłem, opierając skrzyżowane ramiona na stole i położyłem na nich brodę, skupiając spojrzenie na jego pracy.
| buuu |
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz