wtorek, 5 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Nie spałem tej nocy za dobrze, może to wina tego że tym razem było mi o dziwo zimno. Dopiero nad ranem zdecydowałem się, że ubiorę cieplejsze rzeczy. Kiedy jako tako się rozgrzałem, ruszyłem na stołówkę po coś ciepłego do picia i jedzenia. W drodze powrotnej zaś zaszedłem do laboratorium, by wziąć najwięcej papierkowej roboty. Czekał mnie na prawdę długi, wyczerpujący dzień. Szybko przystąpiłem do wyliczeń i zapisów różnych miejsc, nie wiem ile nad tym spędziłem, ale chyba godzinę, dwie? Może nawet trzy. Już chciałem się zabrać, za raporty z medycyny kiedy to ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę- odparłem.
- Hej..- usłyszałem znajomy głos, chwile później do środka ślizgnął się Earl. Co mnie cholernie zaskoczyło.
- Witaj Earl- wskazałem dłonią krzesło, na które zaraz usiadł- Co Cię do mnie sprowadza, masz jakąś sprawę? - zapytałem, w miarę normalnie starając się przy tym by nie zabrzmiało to chłodno, jak miałem to w zwyczaju mówić.
- Umm.. - potarł ramię - Chciałem przeprosić- powiedział po chwili.
- Niby za co? - skrzyżowałem dłonie na piersiach- Przecież nic nie zrobiłeś, nie przypominam sobie żadnego Twojego wykroczenia. Takie jeszcze nie miało miejsce, no chyba że liczyć tą samotną wyprawę.. To wtedy coś przeskrobałeś, tak to Twoje konto jest czyste, jak łza- sięgnąłem po coś do picia.
- Wtedy za ten naskok, kiedy ukarałeś naszego nowego chłopaka.. Wcale tak nie myślę, ostatnimi czasy nie jestem sobą, jeden wielki chuj ze mnie. Dlatego bardzo, ale to bardzo przepraszam- spojrzał na mnie, dzięki czemu dostrzegłem delikatnie przeszklone oczy.
Czyżby płakał? Z mojego powodu? Cholera, nie chciałem żeby to tak wyszło.. No myśl dalej Maxwell myśl..
- Nie musisz Earl- wstałem z krzesła, aby po chwili usiąść na biurku. Przodem do niego- Powiedziałeś tylko prawdę i to co myślałeś. Miałeś rację, co do mojej postawy- poklepałem raporty- Widziałem ilość Twoich wypraw, wiesz że taka ilość jest niezdrowa? Przemęczasz organizm. Słońce, ja wiem, że chcesz się przydać i pomóc jak największej ilości osób, jednak ty też musisz sobie dać czasem pomóc. A zapracowywanie się aż do omdlenia nie jest dobre, wyobraź sobie wyprawę, długą i męczącą wśród zaspy i śnieżycy. Gdybyś odpadł tylko na chwile, to byłby twój koniec. Reszta poszukiwaczy straciłaby Cię z oczu w takiej pogodzie. Nie mogę na to pozwolić- Wstałem, aby podejść do niego.
- Maxwell.. Ja..
- Żadnego mi tu ale- przerwałem mu - Masz wolne, dzisiaj, jutro i pojutrze. Masz się wykurować i dojść do siebie, nie chcę nikogo stracić. Każde życie jest tutaj na wagę złota- poklepałem go po głowie, chcąc żeby chociaż trochę się uspokoił- I nie, ja Cię o to nie proszę. Ja od Ciebie tego wymagam, rozkaz przywódcy- Tu nachyliłem się delikatnie, aby musnąć jego wargi- Idź się przespać, zdaj mi później raport jak z twoim zdrowiem. Niestety muszę Cię teraz przeprosić, muszę sprawdzić nasze zapasy. Jeśli chcesz mam w pokoju dwa batoniki, zjedz sobie. Powinno Ci się zrobić lepiej. Do zobaczenia Earl.
Mówiąc to wyszedłem z pokoju, biorąc głębszy oddech. Skupiłem się na swoim celu, który chciałem zrealizować jak najszybciej.
- Max! - usłyszałem nagle, kiedy tylko odwróciłem się do tyłu, ujrzałem mojego partnera, który podszedł do mnie, objął i ucałował ciepło- Tylko nie pracuj za dużo, nie popełniaj mojego błędu, już raz znaleźliśmy Cię w windzie.
- Fakt.. - szepnąłem - Nie będę, obiecuje - skinąłem raz jeszcze, po ktorym mnie puścił.
Zaraz ponownie ruszyłem w kierunku magazynu z delikatnymi rumieńcami na twarzy.
< Earl?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy