niedziela, 10 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Kiedy tylko Earl dał oznaki życia, nie mogłem przestać skończyć płakać kiedy byłem sam w pokoju. Obwiniałem się cały czas, że gdybym przyszedł szybciej coś takiego nie miałoby miejsca. To wszystko było moją winą, ja doprowadziłem go do takiego stanu, nie zasługiwałem na kogoś tak kochanego jak Earl. On mnie kochał, jak wariat, a ja zachowywałem się jak pierdolony dzieciak. Moja duma i ego były chyba już na takim poziomie, że nie dało się tego uratować. Chyba. Musiałem spróbować, dla niego.. James dał mi trochę do myślenia, a moja mama i ojciec zawsze powtarzali, że lepiej późno niż wcale. Earl był cholernie słaby, jednak wierzyłem w niego całym serce, moje kochanie się nie podda. Przeszedł już w życiu tyle złych rzeczy. Odwiedzałem go codziennie, przez trzy dni przynosząc ciepłą zupę. Starałem się umilić mu czas, jednak był jeszcze za słaby by samodzielnie się wysłowić. Trzeciego dnia, postanowiłem wziąć ze sobą małego, powinien wiedzieć, że jego ojciec żyje, obudził się i ma się dobrze. Przez te tygodnie zbliżyliśmy się do siebie, przez tą całą akcje, dzieciak otworzył mi oczy na to, jak bardzo go kocha, mimo iż nie jest jego biologicznym ojcem. Poprawiając trochę chwyt, otworzyłem drzwi do kliniki nogą Zaraz wszedłem do środka z Clivem na rękach. Chłopak uniósł wzrok i spojrzał na mnie, a potem na Clive'a. W jednej chwili w jego oczach zebrały się łzy i wyciągnął ręce do przodu, dlatego podszedłem i powoli położyłem dzieciaka na łóżku. Oboje płakali i objęli się jak tylko okraczył Earla i położył się na jego piersi.
- Mój chłopiec - medyk pociągnął nosem i pocałował czubek jego głowy, gładząc plecy. Przymknął oczy na kilka sekund, zanim znowu popatrzył wprost na mnie. Uśmiechnął się delikatnie i uniósł wolną rękę w geście, który przywoływał mnie do nich.
Poczułem ulgę, bardzo, ale to bardzo delikatnie objąłem Earla. Cieszyłem się jak głupi do sera, kiedy dotarło do mnie, że przekroczył granicę między światem żywych, a światem zmarłych. Widać było, że nie tylko ja tak myślałem, ale co za dużo to nie zdrowo.  Po kilku chwilach odsunąłem się, łapiąc małego pod pachy.
- Dobra, chodź brzdącu, bo ojciec musi odpoczywać.
- Nie - dzieciak rzucił głośno i wtulił się z powrotem w Hopper'a, zawodząc pod nosem. Opiekun zaczął się lekko śmiać i przytulił go ostatni raz, zanim odsunął go od siebie i przeczesał jego włosy.
- Maxwell ma rację, zobaczymy się jutro młody, okej?
- ..no dobrze.. - mruknął i wyciągnął do mnie ręce.
Bez zbędnego myślenia wziąłem go, aby po sekundzie wstać. Wymieniliśmy jeszcze kilka spojrzeń, zanim to nie ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Max.- usłyszałem, jednak kiedy się odwróciłem Earl machnął ręką.
- Chodź, odstawie Ci do Riri, tam narysujesz coś ładnego dla taty, zgoda?- spojrzałem na malca, zamykając za sobą drzwi.
Ten tylko pokiwał posłusznie głową. Odstawienie go nie zajęło mi długo. Wspomniana wcześniej opiekunka wzięła go pod swoje skrzydła i postąpiła według moich instrukcji. Po wykonaniu zadania wróciłem do kliniki, do pokoju mojego chłopaka. Teraz nie byłem już taki pewny, miałem wrażenie że zaraz będę nosił tego dzieciaka przy sobie.. Bo wtedy Earl jest potulny jak baranek. Wziąłem głebszy wdech, aby usiąść na stołku.
- Jak się.. czujesz?- spytałem cicho.
Poprawił się na poduszkach, siadając wygodniej i oparł głowę tak, by patrzeć prosto na mnie.
- Dobrze - odpowiedział równie cicho, spokojnym głosem. Nabrał lekko powietrza i uśmiechnął się do siebie. Teraz patrzył na swoje dłonie, bawiąc się nimi. - Właściwie, to chyba wiesz, czytasz raporty.. a jak ty się czujesz?
- Bywało lepiej- potarłem kark, czując jak panika zalewa całe moje ciało - Potrzebujesz czegoś? Mam coś przynieść?
- Nie, nie.. - skrzywił się nagle i odwracając twarz, złapał mnie za nadgarstek i przytrzymał. - Zostań, proszę.
Puścił mnie i zabrał rękę. W jego głosie było słychać, że ma dość podobnych pytań. Prośba również brzmiała tak, jakby tego najbardziej teraz potrzebował.
- Chcę ci podziękować.. Ririchiyo powiedziała mi, że zająłeś się Clive'm, kiedy przychodził w odwiedzinach.. i że to ty mnie znalazłeś.
- Nie masz za co, zrobiłbym wszystko dla cofnięcia czasu. Mogłem wtedy przyjsć szybciej... - zwiesiłem głowe.
Nastała cisza, która ciągnęła się przez następną minutę czy dwie. Dopiero wtedy Earl odezwał się pierwszy.
- Możesz.. usiąść tutaj? - zapytał, przesuwając się i pogładził kawałek miejsca na łóżku.
-Oczywiscie- wykonalem jego prosbe
Kiedy usiadłem na wskazanym miejscu, Earl podniósł się bardziej i przytulił do moich pleców, obejmując mnie w pasie. Jego broda spoczęła na moim ramieniu, ale tylko na chwilę, bo zaraz oparł na nim policzek.
- Tak cholernie się bałem.. - wyszeptał, ściskając mnie lekko. - Przepraszam.. przepraszam, że sprawiłem wszystkim przykrość, że zabierałem czas.. za wszystko.
Poczułem przyjemne ciepło, nie ma co.. Brakowało mi tego cholernie, oparłem się o niego bardzo delikatnie, chcąc zobaczyć czy mi na to pozwoli. W odpowiedzi potarł policzkiem moje ramię, ale chyba coś sobie przypomniał, bo odsunął się z powrotem na poduszki, patrząc gdzieś w bok. Jego policzki były rumiane.
- Earl..? -spytałem niepewnie
- Wybacz.. sam nie wiem co robię - wymamrotał zakrywając twarz dłońmi po podciągnięciu kolan do góry.
- Nie musisz przepraszać kochanie.
Drgnął i jego uszy zalały się czerwienią, a on zabrał ręce z twarzy, unosząc na mnie szerzej otwarte oczy. Chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego poruszył ustami i kompletnie ucichł.
- Coś zatkało Ci usta..?- spytałem, obracając się w jego stronę. Zaraz nachyliłem się, unosząc przy okazji jego podrbódek do góry- Pozwól, że je odetkam..- szepnąłem, aby chwile później ucałować go namiętnie
Dało się słyszeć ciche "ah" moment zanim złączyłem nasze usta. Był tak zdziwiony i zawstydzony, że każde muśniecie które mu podarowałem sprawiało, że robił się coraz cieplejszy i coraz bardziej odprężał się. Kiedy już miałem się odsunąć, Earl pociągnął mnie w dół, kładąc się kompletnie i pocałował mnie jeszcze głębiej, wsuwając palce we włosy i ciągnąc je lekko, drugą ręką zaś gładził moją szyję i kark. Gdy pocałunek się zakończył, otworzył powoli mokre oczy i spojrzał prosto w moje, oblizując wilgotne wargi z nieokreślonym wyrazem twarzy.
- Wybaczysz mi najdroższy? - szepnąłem, stykając nasze czoła
Przymknął powieki i przesunął dłonie na moje ramiona, pocierając je lekko. Myślał nad czymś, o czym świadczyło kilka zmian wyrazu twarzy. Wreszcie wypuścił wstrzymywane powietrze.
- Jeśli to zrobię, znowu powtórzy się historia.. przepraszam.. nie potrafię być w takim związku - powiedział cicho.
Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie mogłem. Nie będę go zmuszać, sam bym siebie nie chciał. Skinąłem po długiej chwili w geście zrozumienia. Odsunąłem się chłopaka, chcąc dać mu więcej miejsca i prywatnej przestrzeni.
- To w pełni zrozumiałe, mimo chce przeprosić za moje zachowanie-wziąłem głębszy oddech, chcąc przełknąć tą gule w gardle.
- Kocham cię - wyszeptał siadając z powrotem. Mówił to głosem pełnym emocji, nie wszystkie były jednak pozytywne. - Tak kurewsko mocno cię kocham..
- Ale nie chcesz znowu przez to przechodzić- dokończyłem za niego, odwracając tym samym wzrok.
- Nie - potwierdził moje słowa. - Nie chcę po raz kolejny czuć się jak czyjaś zabawka.
Odwrócił się na drugą stronę i zakrył kołdrą po uszy, skulając.
- Nie byłeś moją zabawką..- westchnąłem, siadając na samym krańcu łóża
Nic nie odpowiedział. Był zakryty więc nie mogłem zobaczyć jego reakcji, wyrazu twarzy ani oczu.
- Ta.. sam bym sobie nie uwierzył w tej sytuacji, no cóż.. Pozostaje mi tylko jeszcze raz przeprosić, za każdą Twoją ulaną łze z mojego powodu- wstałem- Mam nadzieje, że kiedyś mi to wybaczysz. Nie chce Ci zawracać już głowy, stres nie jest teraz...- poczułem ukłucie w sercu- wskazany..- dokończyłem, opierając dłoń na mojej piersi. Ostatnio.. Nie było ze mną dobrze, ale.. walić to.
- Nie idź.. - odezwał się szybko po tym, jak oparłem dłoń na klatce. Nie odwrócił się ani nie odkrył kołdry.
- H-Huh..? -spojrzałem na niego kątem oka, starając sie uspokoić swój oddech.
- Nie zostawiaj mnie jeszcze - poruszył się, a potem odwrócił z powrotem i popatrzył na mnie spod kołdry z błagającym błyskiem w oczach.
- Jasne, nie ma problemu Earl- cofnąłem się do jego szpitalnego łóżka, gdzie usiadłem. Po głębszym zastanowieniu, opadłem na bok.
On jakby tylko na to czekał i przysunął mnie bliżej, wtulając się. Nie rozumiałem jego zachowania.
- Już dawno ci wybaczyłem..
- C-Co..?- uniosłem głowe wyżej.
- Może nie chce znowu być z tobą w ukrywanym związku.. ale nie mam ci niczego za złe - wytłumaczył i wysunął się z kołdry, wchodząc na mnie, gdy ułożyłem się na plecach. Usiadł mi na biodrach i pochylił tak, by patrzeć mi z bliska w oczy. Może przypadkiem, a może specjalnie, przy każdym najmniejszym ruchu ocierał się o moje krocze, jednak zdawał się tego nie zauważać. Drgnąłem lekko, przez co mój oddech gwałtownie przyspieszył. Co.. On.. Zagryzłem wargę, starając się wyczytać co z jego twarzy. Zauważył gest z wargą i spojrzał na nią, ale nic sobie z tego nie zrobił. Może nie wiedział, że robi cokolwiek. Pokręcił głową i przesunął się wyżej, przejeżdżając mocno po całym moim kroczu, swoim.
- Chcę z tobą być i chcę, żeby wszyscy to akceptowali..
- E-Earl..- sapnąłem cichutko
Przestał się ruszać i przyjrzał mojej twarzy, po czym zarumienił lekko, opierając dłonie na mojej klatce. Chwilę nic nie mówił, by uśmiechnąć się tak delikatnie, że prawie nie było tego widać.
- Ja mówię o ważnych dla mnie rzeczach a ty tak.. - urwał i parsknął, zerkając za siebie. Gdy odwrócił twarz znowu do przodu, przeniósł ręce na poduszkę po obu stronach mojej głowy i tym razem specjalnie otarł się o mnie, samemu wzdychając cicho. - Ah.. jak gówniarze..
-To cię we mnie uwiodło? - uśmiechnąłem się.
<Kochanie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy