O-O kurwa.. jak dobrze.. Co jak co, ale Earl łaski stawiać umiał. Westchnąłem, spoglądając na swojego partnera z wyrzutem. On znalazł sobie moment, nie ma co.
-Mnie się nie ignoruje..- wytknął mi język.
-Ah tak..? - złapałem go momentalnie za biodra
Jakie zdziwienie zastałem na jego twarzy, kiedy to został popchnięty w kierunku biurka, ma którym leżała sterta raportów. Nie wiele myśląc, dosłownie zerwałem z niego spodnie razem z bielizną. Ten chciał coś powiedzieć, jednak zatkałem mu usta ręką. Bez pierdohlenia wszedłem w niego z lekkim oporem.
-No to teraz kochanie, zobaczysz że mnie w pracy się nie przeszkadza- zaśmiałem się cicho, kiedy to Earl jęknął głośno.
Nie miałem zamiaru go oszczędzać, ani mi się śni. Rżnąłem go tak dobrą godzinę, może dwie.. Zanim to nie zorientowałem się, że oboje powoli opadaliśmy z sił. Mało tego, moje biurko było całe ujebane od naszych wydzielin. Z delikatnym uśmiechem na ustach, wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżka. Obudziłem się dopiero następnego dnia, kiedy to mój ukochany jeszcze spał. Postanowiłem zrobić mu dodatkową niespodziankę, w sumie i tak mi pomagał. Wiec czemu by mu nie zostawić tej fuchy, jako zastępca sprawdziłby się świetnie. No to zobaczymy jego reakcje. Uśmiechnąłem się szyderczo i wróciłem do laboratorium. Jeszcze tego samego dnia, Earl oznajmił mi że idzie na wyprawę.
- No dobrze zagadnąłem, ale podpisz tutaj i tutaj- zacząłem latać po kartce, tak by odwrócić jego uwagę.
- No dobrze, nie wiem po co mi to, wcześniej tego nie zrobiłem- złożył podpis.
- Bo tak chce- wstałem, biorąc jego dłoń którą zaraz zacząłem trząść- Gratuluje nowego stanowiska zastępcy- uśmiechnąłem się, kiedy ten nie wiedział o co chodziło przez chwile.
Dopiero potem ogarnął się i rzucił mi się na szyje całując mnie tym samym namiętnie. Niestety tego samego wieczoru miesiliśmy się rozstać, bo grupa poszukiwawcza serio chciała wyruszyć jak najszybciej. Tym razem to ja musiałem czekać tydzień w rozłące. Miałem jednak nadzieje, że czas minie mi cholernie szybko i nawet nie zobaczę jego braku.
*Tydzień później*
Grupa trochę się spóźniała, ale za bardzo się tym już nie martwiłem. Musiałem uważać na swoje zdrowie, które teraz było wręcz na wagę złota. Właśnie przesiadywałem w laboratorium, chciałem już z niego wychodzić, jednak Hanna zagrodziła mi drogę.
- O Witaj- uśmiechnąłem się.
- Hej Maxwellu- odwzajemniała mój gest, spuszczając głowę, zupełnie jakby się czymś martwiła.
- Hej, stało się coś? Mogę Ci jakoś pomóc? - oparłem dłonie na jej ramionach, spoglądając jej tym samym w oczy.
- Lubie cie Max.. - odpowiedziała w końcu
- Ja ciebie też Hanna - poklepałem ją
- Ale bardziej niż ci sie wydaje - tu uniosła się na palcach, zbliżając swoje usta niebezpiecznie blisko moich. Cudem zareagowałem, odpychając ją delikatnie.
- Hanna.. Co ty wyrabiasz..
< Misiu?>
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz