- Hanna, proszę włącz program emitujący -zawołałem, poruszając ogromną anteną. Z daleka słyszałem powtarzający się komunikat, ale wciąż nie odbierały go zwykłe radia. Zmarszczyłem brwi i pochyliłem się, dopinając jednak wzmacniacz, który przygotowałem na wszelki wypadek. Dalej nic. Zirytowany szturchnąłem antenę i nagle z radia wydobył się nagrany głos, poprzedzony piskiem. Chwilę pozostałem w bezruchu, by wstać szybko i rzucić się w stronę jednego z pomagających pracowników, którego wyściskałem i przybiłem mu piątkę. Niektórzy na sali zaklaskali.
- Jestem pod wrażeniem - powiedziała kobieta, podchodząc i przyglądając się maszynie. Uśmiechnąłem się szeroko i wzruszyłem ramionami.
- Każdy głupek zbuduje przekaźnik - skromnie odpowiedziałem. Tak na prawdę, sam byłem z siebie cholernie dumny, bo nie wiedziałem, czy będę wstanie wszystko ze sobą połączyć.
- Gdyby każdy głupek to potrafił, to dawno zajęliby się tym nasi eksperci - zaśmiała się i poklepała mnie po ramieniu, po czym wróciła na stanowisko. Mruknąłem jeszcze bardziej zadowolony z wyczynu, kiedy ujrzałem doktorka wchodzącego do laboratorium. Zrobił specyficzny ruch głową w moją stronę i wrócił się korytarz. Domyśliłem się, że chodzi mu o przerwę na obiad, dlatego popędziłem szybko i po wyjściu, uwiesiłem mu się na szyi.
- Jak ty o mnie dbaaaasz - przedłużyłem, puszczając go ze śmiechem. Wywrócił oczami i bez większej reakcji zabrał mnie do windy, na którą musieliśmy trochę poczekać.
- Udało się? - zapytał, a ja natychmiastowo pokiwałem głową, szczerząc zęby. - Cieszę się.
Usłyszałem di-dum zwiastujące pojawienie się windy i skupiłem uwagę na otwierających się drzwiach. Na raz naszym oczom ukazał się nieprzytomny przywódca, leżący na podłodze. Jak rażeni rzuciliśmy się w jego stronę sprawdzając, czy oddycha.
- Panie Maxwellu? Halo? Proszę się obudzić! - mówił brunet, potrząsając nim, ale mężczyzna nie odpowiadał. Nie mniej jednak byliśmy przynajmniej pewni, że oddycha i nic mu się większego nie stało. Spojrzeliśmy po sobie. - C*holera, wiedziałem, że te jego przepracowywanie się odbije sie na jego zdrowiu. Pewnie w ogóle nie spał.
- Ale, że.. - zmarszczyłem brwi i złapałem przywódcę, podnosząc na ręce. Ledwo mi się to udało, bo był wyższy i cięższy, ale po krótkiej walce udało mi się utrzymać równowagę. - ..trzeba zabrać go do jego pokoju.
- Już, już - odparł doktorek, wciskając odpowiednie piętro. Gdy winda stanęła, ruszyłem w kierunku jego własnych czterech kątów i po otworzeniu drzwi przez medyka, wprowadziłem go do środka. Tam, ułożyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą, kręcąc głową.
- Jak tak będzie robił, to wszyscy zaczną się buntować, to niepoważne z jego strony żeby tak się zaniedbywać..
- Niestety - postałem jeszcze chwilę, upewniając się, że Max tylko śpi i nareszcie poszliśmy coś zjeść. Co za debil.. przecież on się wykończy. Wzdychając pochłaniałem powoli papkę.
- Zamierzasz do niego pójść?
- Ktoś musi - burknąłem. Nie ma co, stało co się stało, nie cofnę czasu, ale mogę poprawić nasze stosunki.
| Boop |
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz