piątek, 8 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Nie wiedziałem co się działo, gdzie byłem i co się ze mną stało. Bolała mnie cała klatka piersiowa, oddech był dosyć płytki, za każdym uniesieniem drgałem lekko. Po chwili zaczynały do mnie napływać wspomnienia, tego co się stało. Ktoś do mnie strzelał, w windzie.. Trochę niepewnie uniosłem powieki, czego pożałowałem już po pierwszej sekundzie. Jebane światło, cholera jasna.. Musiałem być w klinice.. Ale.. poruszyłem się lekko. W pomieszczeniu był ze mną ktoś jeszcze, a mianowicie doktorek, który mnie nienawidził. Podszedł do mnie, kiedy tylko zobaczył że wykonałem ruch.
- Um..- wydusiłem z siebie, próbując się podnieść do siadu, jednak.. poczułem jak coś szarpnęło delikatnie w okolicy klatki piersiowej.
- Nie ruszaj się, szwy mogą pęknąć w każdej chwili -powiedział, kładąc mnie na siłę. Zaraz sprawdził temperaturę i odchylił moją koszulę do góry- Nie zapytam czy boli, bo na pewno cholernie. Problemy z oddechem? Jakieś inne bóle?
- L-Lekkie..- mruknąłem-trochę ubolewa jak zaczerpuje powietrza
- To normalne-Przykrył mnie, zapisując wszystko w swoim notesie, który był pewnie kartą pacjenta. Po tym podał mi tabletki i wodę, wzdychając cicho- Earl się o ciebie martwił- spojrzał na mnie tym zimnym wzrokiem, aby zaraz wrócić do swojej pracy.
- Jeśli nie chcesz żebyśmy darli koty, siedź cicho i poczekaj na swojego chłopaka- warknął wchodząc do łazienki.
- Nie warcz, na mnie i nie rozkazuj mi - upomniałem go dosyć głośno.
- Oczywiście, przywódco- zaakcentował oba słowa, wychodząc z łazienki. Szybko przebrał się w normalne ciuchy i rzucił swoje szpitalne na krzesł - Zaraz przyjdzie ktoś na zmianę.
- Eh.. - westchnąłem cicho, spoglądając na niego- mogę o coś prosić?
Tu zatrzymał się na mnie, krzyżując ręce na piersiach. Czekał.
- Przyślij mi glownego straznika- skinąłem.
Doktorek nie odpowiedział nic, wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałem, czy zastosował się do mojej prośby, czy też nie.. Ale.. Chyba tak, bo po kilkunastu minutach przyszedł strażnik z zamianą. Szybko streściłem mu, co ma do zrobienia. Na reakcje nie musiałem czekać. Zaraz do mojego "pokoju" został wniesiony stolik, stos raportów i kilka długopisów. Zostałem sam, do wieczora. Wtedy to drzwi zaskrzypiały ponownie, do środka wszedł Earl.. Z tym dzieciakiem, który podbiegł do mojego łóżka z kartką. Usiadł niedaleko mnie, wręczając mi to.
- To dla ciebie-wyszczerzył się-tata mówił, że się ucieszysz!
- Um.. - wziąłem głębszy oddech, starając się unieść do siadu. Co jednak przypłaciłem jękiem- Kur..-ugryzłem się w język
- Nie siadaj- Powiedział Earl, podchodząc do małego. Zaraz wziął go sobie na kolana.
- Niedługo będę musiał, z tego co się dowiedziałem, leżałem tutaj dwa dni. Nie mogę sobie pozwolić na więcej- spojrzałem na swoją dłoń.
- Chyba sobie żartujesz-powiedział zdenerwowany-jesteś ranny, masz leżeć co najmniej ten tydzień
- Nie, nie żartuje. Muszę się wszystkim zając.
- Zapomnij, nie pozwalam-powiedział, na co dzieciak zrobił smutną minę.
- Tata ma rację, musisz leżeć!
-Muszę tym wszystkim zarządzać, jestem przywódcą- zacisnąłem dłonie w pięści- potrzebują mnie.
Earl zmarszczył brwi, odwracając wzrok w innym kierunku. Mały zaś złapał mnie delikatnie za rękę, co delikatnie mnie zdziwiło.
- Mama mówi, że jak jest sie chorym to nie wolno pracować..
- Niektórzy muszą.. - spojrzałem na dzieciaka.
Właśnie w tym momencie wszedł doktorek, jak na zawołanie mój chłopak wstał z miejsca, podchodząc do niego. Wdali się w cichą rozmowę, Clive prychnął cicho, nadymając swoje małe. Zaraz jednak uniósł się, by ucałował mnie w policzek. Wmurowało mnie totalnie, nie za bardzo ogarniałem co się działo, do czasu aż nie zobaczyłem mojego wybranka, pochylającego się nademną. Pocałował mnie. Po kilku chwilach odwzajemniłem pocałunek, biorąc głębszy wdech. Po kilku chwilach odwzajemniłem pocałunek, biorąc głębszy wdech.
- Jak tam moja diagnoza? mogę zobaczyć papiery?
Chłopak uszczypnął mnie w policzek, kręcąc głową.
- Jedyne papiery jakie ci zaraz podsune pod nos to te rozwodowe-Po chwili westchnął jednak, i spełnił moją prośbę
- Co tam u ciebie..- spojrzałem na niego
- Ah..-zamyślił się-można powiedzieć, że dobrze.. nie licząc dziwnych spojrzeń od ludzi. Kiedy dowiedziałem się o ataku.. ja.. trochę przesadziłem. Ze wszystkim. -przetarł twarz-Ale to nie ważne. Jak wyzdrowiejesz, wszystko wróci do normy.
- Mów mi.
- Chociaż raz mnie do tego nie zmuszaj -szepnął
- Earl.
- Jesteś okrutny-pokręcił głową-Kiedy nikt inny nie ryzykował, wszedłem do pomieszczenia z tamtym facetem.. pobiłem go tak mocno, że do tej pory się nie obudził.. potem zacząłem.. chciałem, żeby ludzie robili to co powiem.. ale nikt nie wziął mnie na serio i.. eh.-Wstał ze stołka odbierając moją diagnozę.
- Jestem zmęczony, idę odpocząć. Ty też powinieneś.
- Rozkazywałeś wszystkim?- spojrzałem na niego
- Dobranoc, Maks. Syknął, wychodząc z pokoju.
Byłem.. w szoku, co mu się stało? Przecież nic takiego mu nie zrobiłem..Drgnąłem lekko, czując nieprzyjemne zimno, które zaczęło mnie otaczać. Super.. Po prostu.. super..

< So... Nani?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy