niedziela, 3 grudnia 2017

Od Earla cd Maxwella "Nowy start"

Zacisnąłem wargi i spojrzałem mu w oczy, by pokręcić głową i wstać. Podałem mu dłoń, którą przyjął i podciągnął się. Fajtłapa, wywalić się na prostej drodze bez przeszkód, kto by pomyślał. Przywódca i takie wypadki.
- Chodź, najpierw cię obejrzę - mruknąłem i ramię w ramię ruszyłem z nim do kliniki. Miałem do niej klucze odkąd zostałem tutejszym lekarzem. Wszedliśmy do środka, a ja nie chcąc zużywać więcej prądu, podszedłem do stacji z łóżkiem i zapaliłem małą lampkę, sadzając go na pościeli. Pochyliłem się nad nim i odchyliłem jego głowę. - Nie ruszaj się, muszę sprawdzić czy nie jest złamany.
- Czy to przez to, co powiedziałem o Ethanie? - zapytał. Utkwiłem w jednej pozycji, z dłońmi na jego policzkach na sekundę, zanim ułożyłem kciuki na jego nosie.
- Trochę zaboli - poruszyłem nimi kilka razy, ale nie wyczuwałem żadnych nieprawidłowości. Widocznie jedynie go obił. Westchnąłem i sięgnąłem po watę, spryskałem i delikatnie obmyłem jego wargę oraz nos z krwi. - Nie chodzi o niego, nic nie zrobiłeś, pomyślałem tylko..
- Że? - pośpieszył mnie, odsuwając moją dłoń. Opuściłem je i usiadłem na stołku, zaciskając palce na kolanach.
- Że to wszystko stało się za szybko. Od samego początku byłem dla ciebie problemem. Ciągle coś.. dzisiaj przeze mnie umarła dziewczynka..
- Nie przez ciebie, Earl--
- ..a potem dotykałem cie, choć widziałem, że chcesz mnie odepchnąć. Jestem niecierpliwy, może za szybko się zakochuję. Starszy a głupi jak but co?
Wyrzuciłem wacik do kosza i przeniosłem się na łóżko, siadając obok niego. Nasze kolana stykały się. Niepewnie pocierałem palcami nadgarstki i drapałem je, nie wiedząc, jak ułożyć zdania.
- Maks.. jesteś przywódcą, a ja kimś nieznajomym, żaden z nas nie wie, czego się spodziewać, a broń boże gdyby ktoś dowiedział się, że coś nas łączy.. byłoby mi jak w piekle. Ty straciłbyś reputacje a ze mnie by się naśmiewali. Takie jest życie. Cholera.. - spojrzałem na niego. - Ja na prawdę się w tobie zakochałem.
Patrzyliśmy się w swoje oczy, oboje myśląc nad tym wszystkim. On chciał dać nam szansę, ale nie wiedział, czy potrafi podołać. Wspominał wciąż swojego byłego. A ja bałem się, że pewnego dnia mnie zostawi, albo ludzie zbuntują się przeciwko nam.
Położył dłoń na mojej.
- Myślałem o tym samym.. ale jeśli nie będziemy po sobie tego pokazywać, nikt się nie przyczepi - uniosłem brwi.
- Chcesz.. próbować, ale się z tym kryć? - zapytałem, upewniając się, czy dobrze zrozumiałem. Sparda kiwnął. Chwilę zajęło mi poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie, ale.. pieprzyć. Kocham go. Od momentu, w którym wprowadził mnie w życie tego schronu, zakochałem się. Nie był moim ideałem, nie miał w sobie nic, co pasowałoby do opisu mojego typu, ale nie to liczyło się przy zakochaniu. Człowiek głupieje. A ja zgupiałem na jego puncie. Zaśmiałem się cicho i popatrzyłem na podłogę, uśmiechając się do siebie chwilę, by odwrócić głowę z powrotem i powoli przysunąć się do niego, podarowując mu pocałunek. Muśnięcie. Bez większego przymilania się, splotłem nasze dłonie i zacisnąłem na nim palce.
- Tak długo, jak będę mógł obejmować cie w samotności, zgodzę się na wszystko.

| uhuhu |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy