Sprawiło mi to okropny ból w sercu, które zakuło kilkanaście razy, zanim łaskawie dało mi spokój. Słowa Earla sprawiły mi wiele przykrości, oraz smutku. Wszystko zostało starannie skryte za maską zimnego dupka, gnoja. W sumie nie dziwie mu się, że może mieć mi za złe. To co powiedziałem pod jego adresem było o wiele gorsze, niż to co usłyszałem teraz. Maxwell, jeśli nic z tym nie zrobisz stracisz go na zawsze. Weź się w garść! Ehh. gdybym mógł cofnąć czas, naprawiłbym wszystko, wszystkie złe uczynki, wszystko co powiedziałem w jego kierunku. Zrezygnowałbym nawet ze swojego stanowiska, żeby tylko być z nim i widzieć jego uśmiech codziennie, tak jak wtedy.. Kiedy pierwszy raz odważyłem się spróbować związku. Westchnąłem cicho, wchodząc do siebie do pokoju. Na biurku jak zwykle był stos raportów, to z ich winy.. Tracę chłopaka. Kurwa, nie pozwolę na to. Nie pozwolę. Praca pracą, ale moje szczęście jest równie ważne. Po chwili takiej wewnętrznej walki, usiadłem na krześle, by przejrzeć trzy sztuki.
Po pół godzinie postanowiłem, że resztę mogę zrobić na dniach. Podszedłem do regału z dwoma książkami, nie miałem dużego wyboru, więc wziąłem tą, którą przeczytałem już w połowie. Usiadłem na łóżku, zagłębiając się w świat fantazy. Nie wiem ile czasu tak minęło, ale w pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Lekko zdziwiony uniosłem głowę.
- Proszę- włożyłem zakładkę pomiędzy strony.
Ku mojemu zdziwieniu do pokoju wszedł Earl. Zamknął za sobą drzwi po cichu, zaczął się bawić swoimi dłońmi na których były jeszcze bandaże. Cholera, musiało go to bardzo boleć.. A ja tak na niego nawrzeszczałem.
- Chciałem przeprosić.. za to jak się odzywałem, dopiero co wstałem i..
- W pełni pana rozumiem- skinąłem- Nie mam za złe, pewnie sam bym się tak zachował, a może nawet gorzej. Nie musi pan przepraszać.To ja powinienem bardziej przeprosić, trochę mnie poniosło- potarłem kark.
Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami.
- Ciągle nas ponosi - przeniósł wzrok na książkę, którą trzymałem w dłoniach, a potem zerknął na biurko, gdzie stała sterta papierów. Zrobił zdziwioną minę i teraz patrzył na moją twarz. - Pan.. nie pracuje?
- A to ci niespodzianka - zaśmiał się lekko, chowając dłonie za plecami i uniósł się na sekundę na palcach w górę i z powrotem w dół, prostując- Oraz, mam jedno pytanie, czy mógłbym dostać klucze do kliniki? Chciałbym wrócić do pracy.
- Oczywiście, nie ma problemu- skinąłem, unosząc się z łóżka. Podszedłem do swojego biurka, wyciągając to, o co mnie prosił.
Zanim jednak mu je dałem, usiadłem jeszcze na chwile, sięgając po kartkę papieru. Szybko wziąłem długopis i zacząłem pisać proste, łatwo czytelne zdania. Na końcu złożyłem swój podpis.
- A więc... - podszedłem do niego, wręczając mu klucze i papier- Klucze, oraz pozwolenie w uczestniczeniu na wyprawach, jeśli to dalej pana interesuje. Trzeba tylko dostarczyć do głównego poszukiwacza.
- Dziękuje - skinął- To ja nie przeszkadzam, miłego wieczoru życzę i dziękuje - skinął, wychodząc.
- Panie Hopper- zawołałem na co ten się zatrzymał- Co do pańskiej pracy, jeśli w pewnym momencie nie będzie pan w stanie pracować, to proszę po prostu zostać w łóżku.
Chłopak skinął, zamykając za sobą drzwi. Ja po chwili westchnięcia, wróciłem do czytania mojej lektury.
Tak minęły chyba trzy dni, z raportów dowiedziałem się, że Earl był na służbie, trzeciego już nie. Co oznaczało, że skorzystał z mojej propozycji. Mądry chłopak. Bardzo. Aktualnie siedziałem w magazynie, sprawdzałem nasze zapasy, kiedy to natrafiłem na kolorowankę i kredki. W pewnej chwili przypomniał mi się mały i jego Laurka, którą dla mnie narysował. W sumie wisiała u mnie ona teraz w pokoju, mało tego nikt się chyba nie obrazi jak mu to dam. Z delikatnym uśmiechem na twarzy, ruszyłem do pokoju Earla. Zjechałem windą na odpowiednie piętro i stawiłem się pod drzwi. Zapukałem dosyć głośno, unosząc rękę do klamki.
- Panie Hopper- zacząłem- Znalazłem coś dla malca, mam nadzieje, że się ucieszy- popchnąłem drzwi.
W środku o dziwo nikogo nie było, dla pewności rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu, zanim to nie ruszyłem w stronę schodów, które prowadziły na górę. W sumie, to może spać, a ja nie chcę mu przeszkadzać. Zostawię mu to na biurku, wraz z notką. Z delikatnym uśmiechem na twarzy, zacząłem się wspinać na piętro. Doznałem pierdolonego szoku, Earl leżał w łóżku kompletnie blady.. wokół walały się rozrzucone opakowania tabletek. Nie wahałem się, w ułamku sekundy podbiegłem do niego, by sprawdzić czy jeszcze żyje. Kątem oka spojrzałem na kartkę i jego poranione ręce..
,, Tak jest lepiej.
Przepraszam.
Wybaczcie.
Tabletki zdobyłem na wyprawie..
nie martwcie się, że zużyłem zapasy. "
Kiedy wyczułem brak pulsu, wziąłem go na ręce. I jak strzała pognałem w stronę kliniki. Kurwa Earl ty pierdolony debilu.. Jak mogłeś..
- ŻYJ KURWA ŻYJ! JAK NIE DLA MNIE TO DLA TEGO MAŁEGO! ALE KURWA NIE UMIERAJ!
Cudem powstrzymałem łzy, kiedy to po przebiegnięciu milionów stopni przekroczyłem próg kliniki.
<Earl>
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz