niedziela, 10 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Nie wiedziałem co powiedzieć, ten pieprzony.. Ugh! Warknąłem uderzając dłonią łóżko. Usiadłem na łóżko, zagryzając delikatnie wargę. Jak on mnie cholernie zirytował i podniósł ciśnienie. Przynajmniej raz się posłuchał, użył mózgu. Po kilku wdechach opadłem ponownie, starając się uspokoić. Zastanawiałem się nad własnym życiem, co robię źle, a co robię dobrze. Musiałem się stąd wydostać, jak najszybciej. Nie mogłem tutaj spędzić ani sekundy dłużej. Po obmyśleniu wszystkich za i przeciw wstałem z łóżka odczepiając wszystkie kabelki. Lekko się zachwiałem, ale szybko odzyskałem równowagę. Po kilku krokach niezwłocznie ruszyłem do biura, by tam rozejrzeć się po wnętrzu, szybko przebrałem się w normalne ciuchy. Musiałem się ogarnąć, co zajęło mi trochę czasu. Oczywiście lekarze musieli przyjść i sprawdzić, czy wszystko ze mną dobrze. Oczywiście nie miałem im tego za złe, jednak tamto miejsce było nieprzyjemne, za dużo złych wspomnień. Wzdrygnąłem się kilka razy, zanim to nie usiadłem do biurka. Tam przejrzałem kilka papierów, wszystko byłoby dobrze, do czasu w którym to nie przyszedł do mnie najnowszy raport. Z delikatnym uśmiechem na ustach zacząłem go uważnie studiować. Kiedy przeczyłem imiona, miałem wrażenie, że cały się zagotowałem, wielkie kulfoniaste litery: EARL HOPPER, EARL HOPPER, EARL HOPPER
- No żesz kurwa jego zajebana mać! - wrzasnąłem, podnosząc się z krzesła które odepchnąłem aż pod ścianę.
Niezwłocznie przyzwałem do siebie kogoś, kto uczestniczy w wyprawach. Niestety on nie mógł mi pomóc, nakazał tylko czekać i być dobrej myśli. Ja niestety nie mogłem czegoś takiego zrobić, chodziłem nabuzowany, wkurwiony na tego pieprzonego.. Ugh! Aż brak mi słów, żeby opisać jego głupotę. Ma pierdoloną wodę zamiast mózgu. Nie mogłem spać, praktycznie spać. W laboratorium nie mogłem się skupić na swojej pracy. Hanna martwiła się o mnie i często sprawdzała czy wszystko ze mną w porządku.
- Maxwellu...- położyła mi dłoń na ramieniu- Na pewno będzie z nimi dobrze, nie martw się o nich, w końcu to ich fucha co nie? Zaufaj im trochę - uśmiechnęła się.
- Wiem, ale nienawidzę nieposłuszeństwa, daje każdemu wszystko, a potem tak mi się odwdzięczają- syknąłem, spoglądając na nią kątem oka.
- Ugh, nie wiem co na to poradzić- podała mi po chwili wyniki, które trzymała w swojej torbie- Proszę- poklepała mnie jeszcze zanim odeszła.
Westchnąłem, spoglądając przed siebie. Nie zostało mi nic innego jak czekanie na ich powrót. Chyba dopiero następnego dnia, o ile tak to mogę nazwać.. Grupa wróciła wieczorem. Czekałem już pod drzwiami z skrzyżowanymi rękoma na piersi. Wpatrywałem się w twarze uczestników. Nigdzie nie widziałem Earla. Już miałem pytać, jednak wyprzedził mnie jeden z nich.
- Pani przywódco.. my.. zgubiliśmy Hoppera- powiedział.
Po wypowiedzeniu tego słowa, miałem wrażenie że odebrało mi mowę. A sam zrobiłem się blady jak ściana, sekundę później poczułem wściekłość i gorąc zalewający moje ciało.
- Kto wam do kurwy pozwolił go wziąć na wyprawę- warknąłem na głównego poszukiwacza- Jego miejsce to klinika, dobrze o tym wiesz.
- Mówił, że przywódca mu..
- No proszę -uciszyłem go- Więc wierzysz w coś co powiedział, zamiast zapytać się osobiście?????
- Ja..
-Cisza-warknąłem po raz kolejny- Jeśli jeszcze raz któryś z was podejmie decyzje bez mojej zgody, nie będę taki łaskawy. Macie się mnie pytać w pierwszej kolejności? Rozumiecie? Wszyscy z was? JA JESTEM PIERWSZY KTÓREGO MACIE SIĘ PYTAĆ O POZWOLENIE Jak wam coś nie odpowiada, możecie szukać sobie innego schronienia- Odwróciłem się napięcie- Ogarnijcie się teraz, poźniej chce was w swoim biurze. Tak oto odszedłem do siebie. Nie miałem co ze sobą zrobić, kopnąłem z całej siły w szafkę, Jebany dzieciak. Już ja go nauczę..
Od zniknięcia Earl miną tydzień, już miałem tracić nadzieje, że wróci. Bachor się o niego martwił.. Ja też.. Gdyby coś mu się stało.. Wrrr Jednak moje prośby chyba zostały wysłuchane, kiedy usłyszałem, że widać go na horyzoncie. Czym prędzej pognałem do holu, gdzie czekali już inni lekarze. Kiedy tylko drzwi się otworzyły do środka wszedł nie kto inny, jak zaginiony. Nie był w złym stanie, ale w najlepszym też nie. Medycy zaczęli do niego podchodzić.
- Stać -warknąłem, na nich dzięki czemu się zatrzymali, ja natomiast podszedłem bliżej- Earl Hopper- założyłem ręce na piersi- Złamałeś mój zakaz, okłamałeś swoich kolegów w pracy, mówiąc im że się zgodziłem na Twoją wyprawę. Za takie wyczyny czeka kara- wziąłem głebszy oddech- Zawieszam Cię, do odwołania. Masz zakaz wstępowania do kliniki, no chyba że jako pacjent. Po tym jak zajmą się tobą odpowiedni ludzie, chce widzieć klucze od kliniki u siebie na stole. Na wyprawy masz zakaz. Powtórze jeszcze raz, by aby każdy strażnik poszukiwacz wiedział. MASZ ZAKAZ. Skończyłem, a teraz możecie sie rozejśc.

< Doigrałeś się :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy