czwartek, 14 grudnia 2017

Od Earla cd Maxwella ,,Nowy start"

Westchnąłem cicho i przymknąłem na chwilę oczy, skupiając się na ciszy i jego uścisku, oraz dłoni, które spletliśmy. Martwiłem się, że to co zrobiłem z zazdrości będzie go stresować i sprawiać, że oddali się ode mnie na dobre, ale jak widać, za bardzo się kochaliśmy, by rozdzieliła nas taka ,,błahostka". Wreszcie zamruczałem lekko i przeciągnąłem się, niby to przypadkiem, przekręcając się i wchodząc na niego, by zawisnąć tuż nad twarzą ukochanego. Uśmiechnąłem się słodko, dając mu krótkiego całusa.
- Nie wiem po co pytasz, oczywiście.. - tu na chwilę przedłużyłem, patrząc na jego twarz, która się rozjaśniła. - ..że zrobie to za ciebie, a ty grzecznie pójdziesz po herbatę i posiedzisz mi na kolanach.
- Będzie ci niewygodnie, z resztą, to moja praca - powiedział, ale mnie bardziej uradował fakt, że kąciki jego ust poszybowały w górę. Wywróciłem oczami i cmoknąłem jeszcze jego szyję, schodząc na ziemię.
- Więc usiądziesz na fotelu i obejrzysz film - rzuciłem, spoglądając na stertę papierów i ledwo powstrzymałem jęk, gdybym pokazał, jak bardzo mi się nie chce, na pewno sam by się za to zabrał.
- Jesteś kochany - szepnął. Nie było to w jego stylu, by się tak szybko poddawać, zawsze kwestionował moje pomysły i decyzje, więc zdziwiony uniosłem brwi. - Ale potem oboje odpoczywamy. Ty też nie wyglądasz za dobrze. Boje się, że znowu..
- Przystojniaku - przerwałem mu, zdejmując koszulkę i złapałem za czystą, która leżała ładnie złożona na jednej z jego szafek. Zostawiłem ją jakiś czas temu, na wszelki wypadek. - Daje radę.
- Mam nadzieje..
Schował się jeszcze na chwilę pod kołdre, patrząc na mnie kiedy ogarniałem mały syf w jego pokoju, a potem faktycznie wstał i wyszedł, idąc do kuchni po dzban z herbatą. Byłem mu wdzięczny, co jak co, szykowało się cholernie długie siedzenie nad czymś, co nie miało w sobie nic ciekawego, a wręcz przeciwnie. Ale.. jest jak jest. Kiedy wrócił, siedziałem już nad częścią roboty i próbowałem nie ziewać za każdym razem, gdy przypominałem sobie, że to dopiero któraś z rzędu kartka, na dwa stosy. Położył dzbanek i szklanki na biurku gdzie było miejsce, a potem przysunął sobie fotel i usiadł na nim, łapiąc za laptopa. Widząc, że nie jest jakoś ciepło ubrany, wstałem i zakryłem go kocem, z zadowoleniem przyjmując kolejny uśmiech posłany w moją stronę. Minęło może piętnaście minut, od kiedy w ciszy zajęliśmy się sobą. To jest, dopóki w pokoju nie zabrzmiały dźwięki jakiegoś filmu, którego nigdy nie widziałem. Skupiony.. słysząc pewną konwersacje postaci, zamyśliłem się na całkiem inny temat. Nie ruszałem długopisem już którąś minutę, kiedy chłopak zauważył, że się zaciąłem i zawołał moje imię.
- Oh, wybacz - przetarłem twarz i dopisałem coś, a potem znowu kilkadziesiąt sekund pozostałem bez ruchu. Chciałem.. wiedzieć kilka rzeczy. - Maks..
- Tak? - wymamrotał, gapiąc się na ekran swojego sprzętu. Ja również mówiąc, pisałem dalej w raportach i podpisywałem się.
- Kiedy.. eh - wziąłem wdech. - Myślisz czasami o tym chłopaku, o którym opowiadałeś mi na początku naszego związku..?
- Chodzi Ci o Ethana? - zrobiłem rachunek pamięci i pokiwałem. -  Czasami myśle jakie robiliśmy akcje, jeszcze jako przyjaciele. Nasz związek nie trwał długo. Więc nie martw się, nie myśle o nikim innym.
- Nie martwię się.. - odparłem na jego stwierdzenie i zerknąłem w jego stronę, a potem znowu skupiłem wzrok na literkach. Nie na długo. Minutę później odezwałem się ponownie. - Jaki on był?
- Miał kasztanowe włosy, ciemną karnację, delikatny charakter.. był miły i uczynny, praktycznie ani razu się na nim nie zawiodłem.
Delikatny charakter.. nie zawiodłem.. poczułem coś dziwnego, nie była to zazdrość, złość, czy smutek. Po prostu coś mnie zabolało, tuż przy piersi, ale zignorowałem to, tak samo jak i nagłe poczucie zimna.
- Wydaje się dobrym człowiekiem.
- Był dobry - po tych słowach, nie pytałem już o nic więcej. Przymknąłem się i próbowałem wykonać pracę bez zbędnego zawieszania się, ale mimo to i tak co jakiś czas musiałem brać chwilę przerwy, albo łykać herbaty, żeby dosyć nieprzyjemne myśli nie zaprzątały mi głowy. Chłopak skończył oglądać pierwszy, toteż ostatnie pół stosu zrobiliśmy wspólnie i streściłem mu też, o czym była cała reszta. Odłożyliśmy wszystko na półkę, a potem oparliśmy się o biurko tyłem, patrząc przed siebie. Ja odchyliłem nieco głowę, zmieniając obiekt zainteresowania na sufit.
- Czasami myślę, ile to ja razy zrobiłem coś, co cie zraniło.. i dlaczego wciąż mi wybaczasz.
- Bo cię kocham - zaśmiałem się delikatnie. - No co?
- Po prostu.. to tak nie działa - chłopak odwrócił głowę w moją stronę, a ja zaś wzrok z sufitu przeniosłem na podłogę. - Odkąd tu jestem, ciągle coś robie nie tak. Ciągle przeze mnie dzieje się coś złego. Cholera, nie ma chwili, żebym cie nie zranił Maks. Jedyne w czym jestem dobry, to pomaganie ludziom.. ale przecież, Ethan na pewno robił to lepiej.
Odepchnął się od biurka i stanął przede mną, a ja uniosłem twarz, gapiąc się wprost w jego oczy.
- Pieprzysz głupoty kocie, przestań się tak dołować i zaniżać swoją wartość - szkoda, że te słowa od razu nie wbiły mi się do głowy.
- Wiesz.. może jednak Hanna byłaby lepszą partią dla ciebie - jak tylko to powiedziałem, poczułem na policzku siarczyste uderzenie, jednak nie na tyle mocne, bym odwrócił głowę. Po części się go spodziewałem, więc przymknąłem tylko oczy. Maks syknął coś do siebie i niespodziewanie, zaczął wymieniać rzeczy, które uważał za dobre. Wymienił też opiekę nad Clive'm.. złapał mnie za ręce i przewiesił sobie przez szyję, przybliżając się i sam objął mnie w pasie, kładąc czoło na moim.
- Earl, gdybyś nie zasługiwał, nie byłbyś tu teraz.. znasz mnie. A gdyby Hanna była odpowiednia na twoje stanowisko.. i odpowiednia dla mnie, to ona leżałaby w moim łóżku, ją obejmowałbym i to ona byłaby zastępcą. Ale widzisz, kto inny zajmuje te pozycje.
Rozczuliłem się. Chciałem to wszystko usłyszeć i dostałem to jak na zawołanie. Wtuliłem się w niego i chętnie odpowiedziałem na pocałunek, którym mnie uraczył. Był lekki, dlatego z lepszym humorem, gdy tylko go przerwał, uśmiechnąłem się i zażartowałem.
- W łóżku też jestem lepszy od Ethan'a? - powiedziałem to żartobliwym tonem, ale mój partner kompletnie obrócił sprawę. Pochylił się przytulając ponownie i szepnął prawie, że do mojego ucha.
- Może pokażesz mi, jak dobry potrafisz być? - przez całe plecy przeszedł mi dreszcz. Zagryzłem wargę i zrobiłem się nieco czerwony, ale pamiętając sytuacje ze stalową zabawką, nieco ostudziłem swój zapał.
- Musi cie to jeszcze boleć.. - podsunąłem i delikatnie palcami przejechałem po jego boku, lekko wjeżdżając pod koszulkę. Jego skóra była gorąca, koniuszki moich palców zaś - lodowate, dlatego od razu widać było jak włosy stają mu dęba.
- Może trochę.. - on również, bardzo delikatnie, pogładził mój policzek i uśmiechnął się, kiedy zamruczałem. Może.. gdybym tak..
- Chcesz się kochać? - zapytałem szeptem, nie chcąc znowu wypaść na tego, który robi coś na siłę. Zagapiłem się w jego oczy, ale wciąż subtelnie gładziłem jego skórę, zataczając na niej okręgi. Ugryzł się w wargę.. i pokiwał. Było inaczej niż do tej pory. Wszystko odbywało się powoli, zdjęliśmy z siebie koszuli i okręciliśmy. Usiadł na biurku i pozwolił mi badać swoją klatkę piersiową mokrymi pocałunkami, które kończyły się na jego słodkich wargach. Nie śpieszyłem się. Chciałem go, ale chciałem również by zobaczył, że mi zależy. Zsunąłem z nas spodnie i chwilę później objąłem oba nasze przyrodzenia jedną dłonią, poruszając nią w górę i w dół zmysłowo. Cały czas zerkałem na twarz kochanka i upewniałem się, że mu się podoba. Chciałem tej jebanej akceptacji. Po jakimś czasie skończyliśmy w łóżku, ale i tam hamowałem się jak mogłem. Rozciągałem go palcami, potem lizałem jego długość i zassysałem się na główce, aż wreszcie powoli zacząłem w niego wchodzić.
- Mogę..? - zapytałem, niezbyt pewien, czy mogę popchać dalej, ale kochanek sam ponaglił mnie, abym już w niego wszedł do końca. Kochałem się z nim z początku bardzo płynnie, subtelnie, delikatnie. Odczuwałem z tego cholerną przyjemność. Dopiero kiedy byliśmy bardzo blisko końca, przyśpieszyłem ruchy i złapałem jego prącie, pomagając mu dojść. Zrobiłem to już na jego brzuch, który potem wytarłem, bo nie chciałem by znowu musiał je z siebie zmywać. Było jeszcze wcześnie, ale my i tak pozwoliliśmy sobie poleżeć, wtuleni w siebie. Głaskałem jego ramię i odpoczywałem. Wieczorem jednak, niestety, musiałem się zebrać i pójść do siebie. Clive i szczeniak to był obowiązek, nie mogłem ciągle zrzucać wszystkiego na Ririchiyo. Na noc zostałem już z synem.

| presz, możesz teraz pisać o dzieciaku |

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy