sobota, 16 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Kiedy tylko Hanna przyszła do mnie z propozycją przejrzenia nowego raportu, byłem trochę do tego specyficznie nastawiony. Nie wiedziałem co zrobić, oraz czy na pewno się na to zgodzić. No cóż, mój błąd. Mogłem ją zdegradować, ale tego nie zrobiłem. Jej ubiór był wyzywający, ale już nie chciałem zwracać jej uwagi, na pewno zaraz zaczęła by się bronić i to co mieliśmy zrobić, przedłużyłoby się jeszcze o kilka godzin. Więc grzecznie czekałem z zamkniętymi ustami i słuchałem co do mnie mówiła, szczerze trochę miałem to gdzieś i jednym uchem wchodziło, drugim wychodziło. Cały czas myślałem o Earlu i o tym co się pomiędzy nami wydarzyło. Nie chciałem go ranić jeszcze bardziej, jednak sam nie widziałem co mam z nim zrobić. Mało tego, jak na zawołanie.. Chłopak wszedł, kiedy rozmawiałem z Hanną. Zakładając, sytuacje która była wcześniej.. Znowu sobie coś wmówi, co nie będzie prawdą. Kiedy tylko wyszedł różne myśli chodziły mi po głowie, byłem dosyć roztargniony. I dobrze, im mniej bełkotu Hanny słyszałem, tym lepiej dla mnie. Minęła dobra godzina zanim zabrała dupsko i wyszła z pokoju. Uradowany, uniosłem się z krzesła biorąc przy tym głębszy wdech. Dziś jest wigilia, święto które obchodziłem z rodziną, zanim wszystko się zawaliło. No cóż.. chyba wypada dać swojej połówce coś niezwykłego, tylko.. Co.
- Myśl Maxwell myśl..A... właśnie moja pierwsza wyprawa, kiedy przyniosłem ze sobą szczeniaka.
Szybko zacząłem przeszukiwać półki, aż wreszcie znalazłem to czego chciałem. Po delikatnej niepewności ruszyłem na piętro gdzie mieszkał Earl, Riri i dzieciak. Zapukałem, do drzwi, chcąc dostać się do środka. Jednak nikt mi nie odpowiedział. Uznałem, że wszyscy śpią więc wszedłem do środka, miałem racje. Riri i dzieciak spali, po cichu wszedłem po schodach na górę, zaglądając również do pokoju Earla. Spał jak suseł. No nic..położyłem prezent na jego stole, pisząc tym samym kartkę. Dołożyłem starań, aby wypisać życzenia oraz zachować czytelne pismo. Po spełnionym uczynku zszedłem na dół, już miałem wychodzić jednak powstrzymał mnie pies. Leżał sobie słodko na fotelu i chrapał. Nie wiele myśląc pogłaskałem go delikatnie po łbie. Zaraz również uniosłem go w góre, usiadłem na miejscu, aby chwile później usadowić do sobie na kolanach. Do tego wziąłem książkę, która była niedaleko. Gdyby nie cała sytuacja, powiedziałbym że serio czuje magię świąt.
- Aj.. Maxwell Maxwell.. Stary capie.
Westchnąłem cicho, zabierając się za czytanie. Nawet się nie zorientowałem, a moje powieki zaczęly powoli opadać.

< Earl?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy