Gorzej być nie mogło. Gdybym tylko nie pochylił się nad nim jak debil, nic by nie zobaczył.. nie wspominając już o wpadce na korytarzu. Dlaczego nie upewniłem się, że nie usłyszy? Dlaczego nie utrzymałem nerwów na wodzy? Nie powiedział mu, a ja swoim zachowaniem sam się zdradziłem.. widząc jego reakcję; niedowierzający, drżący głos oraz uniesienie dłoni by dotknąć miejsce malinki na mojej szyi. Z początku nie zorientowałem się, ale potem dotarło do mnie ze zdwojoną siłą. Odsunąłem się gwałtownie i zakryłem miejsce bruzdy.
- To.. od Clive'a, bawiliśmy się i zaczął dmuchać powietrze na moją skórę.. - powiedziałem cokolwiek, chcąc uchronić się przed jego smutkiem, złością i zawiedzeniem. Maks ściągnął brwi.
- Dmuchać powietrzem? - wyciągnął dłoń i.. odchylił kołnierz mojej koszulki. W tamtym momencie nie było już nawet co kłamać i ratować. Przymknąłem oczy i pozwoliłem mu odkryć też obojczyki, na których widniały mniej oczywiste malinki. Odsunął się. - Wygląda to zupełnie inaczej..
- Maks.. - szepnąłem, robiąc krok w przód i położyłem dłonie na jego policzkach, zmuszając go do patrzenia mi prosto w oczy. - Ja cie tak cholernie przepraszam, nie chciałem, ja.. my się upiliśmy, byłem na ciebie taki zły i.. nie wiem kiedy to się stało.
- Przespałeś się z nim? - zapytał, odchylając nieco głowę. Odebrało mi na chwilę dech. Cholera, cholera! Otwierałem i zamykałem usta, by zsunąć dłonie na jego pierś i odwrócić na chwilę wzrok.
- To był jedyny raz.. - powiedziałem, jakby zmieniało to fakt, że i tak się z nim przespałem. Po raz kolejny wbiłem spojrzenie w głębie jego oczu. - Dobrze wiesz, że cie kocham.. to była głupota, nie byłem świadomy, dlatego kłócę się z James'em..
Skrzyżował ręce na piersiach, odwracając wzrok. Moje serce piekło, a oczy zaczęły łzawić. Czułem się jak ostatni śmieć. I nim byłem. Parsknąłem żałośnie przez łzy i pokręciłem głową, chodząc po pokoju z jedną dłonią na twarzy, a drugim ramieniem obejmując się za brzuch. Wreszcie usiadłem na jego łóżku i skupiłem wzrok na punkcie na podłodze.
- To koniec? - zapytałem cicho. Przez dłuższy czas pozostawał cicho, nawet na mnie nie patrząc. Gdybym był nim.. nie dawałbym sobie kolejnej szansy. Co to za wytłumaczenie? ,,Bo byłem pijany"..
- Nie - odpowiedział wreszcie. Niewiele myśląc, wstałem i podszedłem, obejmując go ciasno i przyciskając do siebie. On również, odwzajemnił gest i owinął ręce wokół mnie. Moje serce pękało.
- Jestem takim debilem.. nawet nie wiesz, jak ja tego cholernie żałuję.. - wybełkotałem, trzymając się go jak Jack szafy czy na czym to ta kobieta dryfowała. Titanic..
- ..wybaczam ci - odparł. W jednej chwili poczułem tak ogromną ulgę, że zabrakło mi sił i zjechałem na kolana, wtulając głowę w jego brzuch. Wiem, że wyglądało to dla niego i było debilne, ale ja po prostu.. akurat tego w tym momencie chciałem.
- Nawet nie wiesz jak ja cie kocham, będę to powtarzał do usranej śmierci..
- Earl, wstań - powiedział miękko. Posłuchałem go i podniosłem się na nogi, patrząc na niego jak zbity pies. Widziałem, że go to zraniło, odczytywałem jego emocje o wiele lepiej niż na początku, ale widziałem też, że na prawdę mi wybacza. Pochylił się i nasze usta spotkały się w słodkim, delikatnym pocałunku.
- Przepraszam - na to słowo zamrugałem. - Nie poświęcałem ci wystarczająco uwagi.
- ..oboje jesteśmy jeszcze gówniarzami w tych sprawach, co? - westchnąłem, opierając go z powrotem o biurko i po krótkim wpatrywaniu w jego oczy, znów złączyłem nasze usta, chcąc chociażby tym pocałunkiem pokazać mu, że jest dla mnie wszystkim.
| kri |
Menu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz