piątek, 1 grudnia 2017

Od Maxwella cd Earla "Nowy start"

Ciemno, krzyki, strzały. Wszystko dosłownie waliło mi się na głowę, cała baza stała w ogniu, a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem tylko marnym, słabym dzieciaczkiem. Bałem się, na prawdę się bałem. wszyscy odwrócili się ode mnie, a ja zostałem sam. Wybuchł bunt nad którym nie mogłem zapanować. Z tego wszystkiego musiałem ukryć się w swoim pokoju, do którego trudno się było dostać. Jednak, ja wiedziałem że jeszcze po mnie przyjdą, to była tylko kwestia czasu. Mój koniec był nieunikniony, nikt nie mógł mi pomóc. Skończyły się czasy mojego panowania, a wzeszły dla kogo innego. Ugh! Morda Maxwell, jeszcze możesz uciec, jeszcze możesz ocalić swoje życie. Kiedy tylko się podnosiłem, drzwi od mojego pokoju zostały wyważone z hukiem. 
- Zabić go!- usłyszałem głos jednego z ocalałych, który po chwili wycelował we mnie pistolet. Usłyszałem wystrzał. Chwile później ból, przez który poderwałem się do góry z krzykiem. Ku mojemu zdziwieniu nie widziałem płomieni, wkurzonych ludzi, innych dziwnych.. rzeczy. 
- Maxwell? - usłyszałem znajomy mi głos. 
Kiedy tylko się rozejrzałem, zdałem sobie sprawę że siedzę w swoim pokoju, w ciepłym łóżku. A po mojej prawej siedział Earl na krześle. Powoli zacząłem dochodzić do siebie, jednak moje ciało zaczęło drżeć jak oszalałe, głowę zalewało tysiące myśli. To nie mogło się tak skończyć, nie mogło.. Całe życie miałem jeszcze przed sobą.
- Maxwell?- spytał ponownie, podchodząc bliżej. Zaraz złapał mnie za ramiona, trzęsąc nimi delikatnie- Już dobrze, to tylko zły sen.. 
- J..-Ja..- szepnąłem
- Shhh, już dobrze..- objął mnie momentalnie, siadając ze mną na łóżku. 
Zdziwiło mnie to dosyć mocno, jednak nie odepchnąłem go. Przyjemne ciepło, uderzyło we mnie z delikatną siłą, zupełnie jakby to.. robiła mama. Odruchowo naparłem na niego delikatnie chcąc otrzymać więcej oferowanego mi ciepła. 
- Miałeś zły sen, teraz nic Ci nie grozi- szepnął mi do ucha. 
- T-Tak.. wiem.. dziękuję. Doceniam gest, na prawdę- spojrzałem na chłopaka.
- To wszystko to wina tego, że się nie wysypiasz- burknął- Znaleźliśmy Cię w windzie, byłeś nieprzytomny! Co ja Ci mówiłem na temat, przemęczania się? Organizm jest na takie coś bardzo wrażliwy, w szczególności kiedy jeszcze jest taki klimat, a nie inny..
- Tak, wiem wiem.. Po prostu miałem coś do zrobienia- westchnąłem. 
- Niby co? - przekręcił głowę. 
- Musiałem posiedzieć trochę w laboratorium, trochę przy komputerze na serwerach. Musiałem poprawić bezpieczeństwo, żeby takie wybryki się już nie powtarzały, jest to nie na miejscu.
- Oh..- zaśmiał się głośno- Wiesz, że to mnie nie powstrzyma prawda? Każdy dobry informatyk znajdzie sposób na najbardziej zabezpieczone wejścia, wystarczy tylko trochę czasu. 
- O to się nie martw, strażnicy teraz będą siedzieć cały czas przy drzwiach, nikt się obok nich nie prześlizgnie, a jeśli ktoś ma wystarczająco odwagi, żeby opuścić to miejsce bez mojej zgody.. To czarno widzę jego przyszłość. I uprzedzając twoje pytanie, nie czeka Cię kara za ten wybryk, ale nie myśl sobie, że też możesz opuszczać sobie schronienie, bez mojej wiedzy. Żeby mi się to nie powtórzyło, bo przez takie coś zachorowałeś i odstawiałeś maniany. 
- Co do tego- wszedł mi w słowo - Co do tego pocałunku, na prawdę nie chciałem. Przepraszam Cię tak cholernie, za te wszystkie słowa które wypowiedziałem w Twoim kierunku. Nie były one na serio, po prostu mówiłem co mi ślina na język przyniosła. 
- Eh..- przerwałem mu, unosząc dłoń- Nie musisz za nic przepraszać, nie jestem na ciebie zły. Nic się nie stało, jesteś usprawiedliwiony.

<Earl? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy